poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 2

Rozdział 2

Kiedy otworzyła oczy, ujrzała tłumy uczniów Hogwartu robiących zakupy szkolne. Najpierw udała się do banku Gringotta, skąd wyszła pół godziny później, z workiem pieniędzy. Następnie skierowała swe kroki ku księgarni Esy i Floresy, po podręczniki i jakieś nowe książki do czytania. Wróciła po godzinie, obładowana podręcznikami i dwoma nowymi książkami – mugolską powieścią przygodową i mugolskim kryminałem. Potem zaszła do sklepu papierniczego, gdzie nabyła nowe pióro, atrament, pergamin oraz nową torbę, bo stara rozpadła się w szwach, oraz do magicznej apteki, gdzie kupiła ingrediencje do eliksirów. Po skończeniu zakupów udała się do kawiarenki, i kiedy zdała sobie sprawę z tego, że tego dnia jeszcze nic nie jadła, zamówiła herbatę oraz ciastko. Kiedy kelnerka padała jej zamówienie, Hermiona podziękowała i czytając nową książkę piła herbatę. Kiedy skończyła, okazało się, że jest już bardzo późno, więc pospiesznie dokończyła ciastko, zapłaciła i odeszła. Kiedy tak szła z zakupami, nagle wpadła na kogoś, kto wydawał się znajomy. Wstała z ziemi i ujrzała... Dracona Malfoya! Ostatnią osobę, którą chciała teraz zobaczyć. On wyciągnął do niej rękę i pomógł wstać. Pozbierał jej książki i wręczył je dziewczynie. Kiedy ona tak patrzyła na niego bezmyślnie, jakby nigdy go nie widział on spytał:
-O co chodzi?
-Nic, nic zakręciło mi się w głowie. Dlaczego mi pomagasz? - wydukała Miona.
-To ty, Granger?! - krzyknął Draco – myślałem,że to inna dziewczyna, więc ci pomogłem. Nie wiedziałem, że to taka szlama jak ty!
Hermiona nic nie odpowiedziała. Wzięła swoje rzeczy, i powstrzymując łzy deportowała się do domu. Od razu wbiegła do swojego pokoju. Rzuciła swoje rzeczy w kąt i zaczęła płakać. Jak on mógł nazwać ją szlamą?! Gdyby tam byli Harry z Ronem, obroniliby ją – zaczęliby kłócić się z Malfoyem, może doszłoby do bójki, ona próbowałaby ich rozdzielić – byłoby jak zawsze w takich sytuacjach. Myśląc, „co by było gdyby” zasnęła.
_________________________________________________________________________
Wiem, że rozdział krótki, ale nie miałam weny. Zaniedbałam was na tak długo, bo pojechałam na biwak, a tam nawet zasięgu nie miałam, nie mówiąc już o wi-fi. Za to postaram się, by następny rozdział był dość długi. I znowu powiem - jak wam chce się to czytać... Dziękuję wszystkim, którzy chcieli komentować, rozdział dedykuję Tenebris i Victorii Snape, to dzięki ich komentarzom postanowiłam opublikować ten rozdział. Chcę też od razu polecić ich blogi - http://corkaczarnegopana.blogspot.com/ i http://zostannaszymtata.blogspot.com/ Tenebris, oraz http://panisnape.blogspot.com/ - Victorii. Następny rozdział postaram się dodać do piątku - przecież ma być długi :) Pozdrawiam!

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 1

Rozdział 1

Minął miesiąc od czasu śmierci Harrego i Rona. Hermiona przez ten czas stała się smutna i osowiała. Prawie nic nie jadła, w ogóle nie wychodziła z pokoju. Nic ją nie bawiło, nic ją nie cieszyło. Cały miesiąc przesiedziała w łóżku pod kołdrą płacząc, wychodząc tylko na cmentarz, by złożyć na grobach Rona i Harrego czerwone róże ; Harry, jej narzeczony zawsze był odważny i stawał w obronie przyjaciół, więc nie zdziwiła jej tak bardzo jego postawa. Ale w uszach ciągle słyszała szept suchych warg Rona „Nie martw się... Uciekaj...” .
Te słowa nie dawały jej spokoju. Jak mogła wtedy uciec?! Gdyby rzuciła się przed Rona jak Harry przed nią, może by nic się nie stało. Umarłaby i nie musiałaby być teraz taka samotna i opuszczona. Oczywiście nie myślała o tym, by umrzeć. Ron mówił, by nie martwiła się. Ale ona nie potrafiła. Ciągle myślała o wydarzeniach tamtego dnia. W końcu wycieńczona kolejnym smutnym dniem usnęła.
~ ~
Obudziła się w środku nocy zlana potem. Leżała na podłodze zawinięta w kołdrę. Powodem takiego zachowania było to, że przyśnił jej się Harry, mówiący, żeby żyła tak jak wcześniej i nie zamartwiała się. Bardzo to przeżyła. Postanowiła położyć się z powrotem do łóżka i zasnąć. Po pewnym czasie to się udało i odpłynęła do krainy snów.
~ ♥ ~
Obudziła się dość wcześnie. Był jeszcze ranek. Postanowiła, że jeszcze przed śniadaniem pójdzie na cmentarz. Ubrała się w czarne dresy, szarą koszulką i granatową bluzę, uczesała się i delikatnie umalowała, nie próbując już nawet zamaskować sińców pod oczami, które stały się codziennością. Włożyła czarne trampki i deportowała się na cmentarz. Przed wejściem kupiła dwie czerwone róże – jedną dla Rona i jedną dla Harrego. Groby Harrego i Rona były prawie obok siebie więc nie musiała dużo chodzić by odwiedzić ich obu. Usiadła na ławeczce. Zamknęła oczy i myślała co by się stało, gdyby nie szli razem we troje wtedy przez Nokturn. Pewnie nie złapaliby ich Śmierciożercy, nie porwaliby Rona. No i Harry i Ron by nie umarli. Rozpłakała się. Położyła róże na nagrobkach i odeszła. Postanowiła jeszcze pospacerować po cmentarzu pomiędzy alejkami. „Ci wszyscy ludzie też zginęli, i ich też pewnie opłakiwały rodziny” - myślała. W końcu zrezygnowana wróciła do domu z pewnym postanowieniem. „Będę żyła tak jak wcześniej – wracam na siódmy rok do Hogwartu„ - postanowiła.

~ ♥ ~
Kiedy stanęła w drzwiach do domu dorwała ją mama. „Dlaczego cię nie było na śniadaniu? Gdzie byłaś? Co robiłaś? Martwiliśmy się o ciebie! Nie zostawiłaś nawet kartki!”- krzyczała.
-Mamo uspokój się. Byłam na cmentarzu, tak jak zwykle. Zostawiłam kwiaty dla Harrego i Rona. - odpowiedziała spokojnie Miona. - A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę na Pokątną, bo wracam do Hogwartu, a widzę, że na stole leży lista podręczników. Czyżby przyszła sowa?
-Tak, zostawiła tu list. Hermiona... eee... czy ty na pewno chcesz wracać do Hogwartu? Po tym, co się wydarzyło miesiąc temu... Jesteś teraz taka rozbita...
-Mamo! Wracam do Hogwartu czy tego chcesz, czy nie. Muszę w końcu zacząć żyć, jak dawniej.
-No dobrze, nie powinnam się tak zachować, ale to wszystko dla dlatego, że cię kocham...
-Ja też ciebie kocham mamo, ale musisz mi dać już trochę spokoju – w końcu mam już 17 lat.
-Dobrze kochanie, miłych zakupów. Nie zapomnij o kluczu do skrytki u Gringotta...
-Nie zapomnę mamo. Pa pa!
-Pa, kochanie, pa.
Hermiona chwyciła listę podręczników i teleportowała się na Pokątną.
_______________________________________________________________ Nareszcie pierwszy rozdział za mną. Wczoraj nie dodałam nowego, bo zapomniałam napisać jednej ważnej części. Proszę o komentarze, one dają weny. :) Dzięki za miłe komentarze i odwiedziny. Że wam chce się to czytać... xd

wtorek, 13 sierpnia 2013

Prolog

Prolog
Szli ciemną uliczką. Ona trzymała go mocno za rękę. On patrzył przed siebie próbując ukryć zdenerwowanie. Jego roztrzepaną, czarną czuprynę rozwiewał wiatr. Jej puszyste włosy lekko drżały -zresztą ona drżała na całym ciele - tyle że ze strachu. Byli to Harry i Hermiona. Szli razem ciemna ulicą na spotkanie z porywaczami. Kiedy doszli na umówione miejsce, ze zniecierpliwieniem czekali na przybyszy. Minuty dłużyły się jak godziny. W końcu, po pewnym czasie, na Nokturnie pojawili się trzej zakapturzeni mężczyźni. Byli to Śmierciożercy. Obstąpili ich dookoła. Zaczął wiać silny, zimny wiatr. Hermiona sięgnęła po różdżkę, lecz Harry gestem ją zatrzymał. Jeden z mężczyzn wystąpił na krok od reszty i zdjął kaptur. Odezwał się:
-Witajcie drodzy przyjaciele! - Hermiona przewróciła oczami – Dobrze, że przybyliście dobrowolnie. Inaczej i tak byśmy was dorwali. Wejdźcie.
Niepewnie wkroczyli do ciemnego, nieprzyjaznego budynku. Śmierciożercy zaprowadzili ich do salonu.
-A teraz przejdźmy do konkretów. - rzekł mężczyzna - Gdzie są pieniądze?
-Najpierw powiedzcie, gdzie jest Ron! - krzyknęła Hermiona.
-Wasz przyjaciel nie jest w tym momencie najważniejszy. - odparł. - a teraz chcę zobaczyć pieniądze.
Harry wyciągnął duży worek i podał go porywaczom.
-Świetnie! - powiedział mężczyzna – teraz możecie zobaczyć przyjaciela.
Wypchnęli na środek przywiązanego do krzesła Rona.
Na całej twarzy miał liczne zadrapania i siniaki. Ubrany był w postrzępione łachy. Na jego widok Hermiona wydała z siebie zduszony krzyk.
-Możemy już iść? - spytał Harry – spełniliśmy wasze warunki, więc wypuśćcie nas i Rona.
-Myśleliście, że wypuścimy was żywych? - spytał z uśmiechem mężczyzna – Nie, nie, nie. My nigdy nie wypuszczamy naszych ofiar. Harry, Ron i Hermiona zrobili przerażone miny. Śmierciożerca uśmiechnął się do nich szeroko, odsłaniając swoje zepsute zęby.
-Obiecuję, że nic nie poczujecie. Wasza śmierć będzie szybka i bezbolesna. Daję słowo.
I wycelował różdżką w stronę Hermiony.
-Avada...
NIE! - krzyknął Harry i pobiegł w stronę ukochanej.
-Kedavra!
Harry nagle padł na ziemię. Iskierki w jego oczach zgasły. Jego usta zastygły w niemym krzyku.
-Jaki on był odważny... - powiedział porywacz z sarkazmem w głosie - Umarł w obronie przyjaciela. Prawdziwy Gryfon, ot co. No nic, teraz ty rudzielcu. Avada...
Hermiona chciała ruszyć w stronę Rona, osłonić go sobą, lecz ten pokręcił tylko głową. Wyszeptał:
-Nie martw się... Uciekaj...
-KEDAVRA!
Usta, oczy, kończyny Rona zamarły.
Hermiona powstrzymując łzy rzuciła się pędem do ucieczki. Zdołała wyrwać z rąk porywaczy worek z pieniędzmi i zdeportować się do domu.
_________________________________________________________________________
Nareszcie zdobyłam się na opublikowanie tego opowiadania. Nie byłam pewna, czy się spodoba. Jest jedna zasada - CZYTASZ - KOMENTUJESZ. Proszę o komentarze, bo to one dają weny na pisanie. Dziękuję wszystkim, którzy zechcą to przeczytać ;) Jeżeli pod tym, lub następnym rozdziałem nie będzie komentarzy, zawieszam bloga. Następny rozdział postaram się dać jutro, bo jest już prawie gotowy.